ALBUMY

J'Davey - New Designer Drug (Illav8r)

Żadna to tajemnica, że psychofanem duetu z L.A. jestem od czasów ich pierwszych demówek. W końcu doczekałem się ich oficjalnego albumu, który wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie ukazał się nakładem Warner Bros, tylko wydany przez sam zespół. Kolejny dowód na to, że majorsi dawno stracili wyczucie w kwestii tego, co może się sprzedać. "New Designer Drug" to mistrzowsko skrojony vintage-cyber-pop, który powinien przypaść do gustu zarówno zwolennikom nowych brzmień, jak i tym, którym nieobca jest nostalgia do lat 80tych. Na płycie aż roi się od przebojów. Elementy kiczu w przewrotny sposób przeplatają się z bardzo świeżymi i niebanalnymi rozwiązaniami producenckimi Brooke'a De'Leau. Wokal Jack Davey to idealna mieszanka naiwnej słodyczy i punk-rockowej zadziorności. Gdybym był dziś nastolatkiem, z pewnością miałbym ściany wytapetowane plakatami J'Davey. Dzięki nim znów potrafię się jarać piosenkami jak dzieciak!:)

Thundercat - The Golden Age Of Apocalypse (Brainfeeder)

Jego cover "For Love I Come' George'a Duke dla wielu z nas pozostanie zdecydowanym highlightem roku 2011. Młody basista z L.A., znany ze wspólpracy z Eryką Badu, Sa-Ra i Flying Lotusem, nieźle namieszał swoim nowym albumem. Niełatwy w odbiorze i jeszcze trudniejszy do sklasyfikowania, "Golden Age Of Apocalypse" to prawdziwy popis niczym nie skrępowanej energii kreatywnej.

Thundercat nikomu nie próbuje się przypodobać i ma w dupie nowe mody, a mimo tego (a może wlaśnie dlatego) jest dziś na językach wszystkich headsów świata.

Jego debiut to jedynie próbka możliwości artysty, który z pewnością nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, ale za to już udowodnił, że ma swój własny i niepowtarzalny głos.

Galus - Futura (U Know Me)

Nazywany przez niektórych polskim "Endtroducing", debiut Galusa w barwach U Know Me ustawił nową poprzeczkę nie tylko dla samego label'a, ale także dla polskiej sceny beatowej w ogóle. "Futura" przypomina o tym, że w muzyce niezależnie od gatunku, najważniejsza jest własna wizja. Galus w bardzo osobisty i poetycki sposób maluje swój świat z dwu-trzy minutowych miniaturek, które układają się niczym puzzle w idealnie do siebie dopasowaną całość, tworząc bajkowe krajobrazy. Bezpretensjonalne, szczere, piękne.

Coultrain - GodMustBeABoogieMan / Hawthorne Headhunters - Myriad Of Now EP (Plug Research)

Mija kolejny rok, a Coultrain i Black Spade wciąż pozostają środowiskowym "best kept secret". Zamiast oficjalnego wydawnictwa otrzymaliśmy mixtape Coultrain'a, który i tak plasuje się w ścisłej czołówce albumowej roku. A zamiast pelnometrażowego krążka "The Myriad Of Now", Plug Research zaserwował nam jedynie ep-kę Hawthorne'ów, która rozbudza tylko apetyt na cały materiał. Z tego, co puszczali nam chłopaki podczas wizyty w Warszawie zeszłej zimy, jest na co czekać, więc cierpliwie czekamy na 2012. Mimo to nie sposób nie odnotować wpływu ich muzyki na nasze życie w tym roku, tak więc odnotowuję :)

James Blake - James Blake (Atlas)

Zazwyczaj z przekory nie ekscytuję się przehajpowanymi artystami, ale dla James'a zrobię wyjątek. Bo trzeba przyznać, że chłopak potrafił wypracować sobie formułę, w której naprawdę doskonale odnajduje się twórczo. Z jednej strony to przecież tylko zwykłe pioseniki, ale sposób w jaki je dekonstruuje i wykopuje na inną orbitę za pomocą kunsztownie dozowanej elektroniki, zasługuje na najwyższy podziw. Czym byłby rok 2011 bez "Limit To Your Love", czy "Wilhelm's Scream"?

Dla mnie na przykład ten jeden letni moment nad morzem, na wyludnionej i trochę już chłodnej, popołudniowej plaży z albumem Blake'a na słuchawkach przejdzie to historii jako jeden z najintensywniejszych i najdziwniejszych. A takie właśnie lubię najbardziej.

Rustie - Glass Swords (Warp)

Kiedy dwa lata temu ukazał się album "Butter" Hudsona Mohawke'a nie wszyscy byli jeszcze przygotowani na eksplozję syntetycznego kiczu w elektronice. Dziś siermiężne staby i arpeggia to już standard, a najzdolniejszym uczniem Hudsona okazał się bezsprzecznie Rustie. Rycersko-crunkową estetykę opanował do perfekcji, a przy okazji zbombardowal brzmieniem, które mogłoby wpędzić w kompleksy niejednego doświadczonego producenta. Na "Glass Swords" młody Walijczyk idzie jak burza i komponuje kawałki, jakby jutra nie było. Efektem jest totalny nokaut słuchacza. Co prawda nie jestem "maso", ale chętnie nadstawię drugiego policzka:)

Africa Hitech - 93 Million Miles (Warp)

Po dwudziestu kilku latach swojej działalności, Warp znów rozdaje karty na elektronicznej scenie. Prawdziwym asem w rękawie okazało się kolabo Marka Pritcharda ze Steve'm Spacekiem; weterani sceny klubowej połączyli swoje fascynacje nowymi bitami z acidowym old schoolem i soundsystemowym sznytem, tworząc nową jakość, obok której nikt nie był w stanie w tym roku przejść obojętnie. Albumem "93 Million Miles" panowie Africa Hi -Tech wyznaczyli nowe standardy, pokazując młodziakom, jak to się robi. Klasa sama w sobie, a w dodatku kilka numerów zrobionych wyłącznie na iPhonie. Ciekawe co jeszcze wymyślą?

Radiohead - King Of Limbs/TKOL Remix (XL)

Rozśmieszyli mnie niektórzy stwierdzeniem, że Radiohead się zagubili w swoich poszukiwaniach. Nie znam drugiego zespołu na mainstreamowej scenie, który z taką konsekwencją podążałby własną, niezależną drogą, nie tracąc przy tym weny. "King Of Limbs" to dla mnie kolejne arcydzieło w dyskografii tej niesamowitej grupy, która od czasu Kid A nie przestaje mnie zaskakiwać i poruszać. W tym roku jeszcze bardziej zatarli granice gatunkowe pomiędzy muzyką gitarową, a elektroniką decydując się na wydanie zbioru remixów "TKOL RMX 1234567", który powinien być obowiązkowym suplementem do albumu zasadniczego.

Stalley - Lincoln Nights (Intelligent Trunk Music) (Mishka NYC)

Dwudziesto-ośmio letni mc z Ohio udowodnił, że nie trzeba być z Nowego Jorku, Detroit, Atlanty, czy Los Angeles, żeby na dobre zaistnieć w hiphopowym świecie. Na swoim nowym mixtapie prezentuje formę godną młodego Jay'a-Z z czasów "Reasonable Doubt". Skupiony i nieustraszony pewnie sięga po rapową koronę, do której ma wszelkie zadatki. I choć prawdziwy debiut płytowy dopiero przed nim, już teraz można się spodziewać, że nieźle namiesza w tej grze.

Radio Galaxy - We Come In Peace (Bandcamp)

Radosna twórczość z Texasu inspirowana Sa-Ra i J'Davey. Kosmiczny hiphop - soul bez zadęcia, delikatny i chwilami trochę żartobliwy za sprawą dialogów na helu niczym z Bumblebee Unlimited. Kalifornijski klimat rzadko odnajdujemy w muzyce z Houston, tym bardziej warto zwrócić uwagę na producenta King Coz'a, który udziela się również w hiphopowym składzie H.I.S.D. Świeży powiew futurystycznego soulu z undergroundu zawsze mnie cieszy:)

KONCERTY

NORTH SEA JAZZ'2011, Rotterdam

Wszystko co w muzyce najlepsze w trzydniowej pigułce: Robert Glasper z Pharaoh Sandersem i Roy'em Ayersem, Prince, Janelle Monae, Flying Lotus, James Blake, Electric Wire Hustle + cały funkowy hall of fame - od Larry Grahama i Bootsy Collinsa po Chakę Khan, Snoopa i Raphaela Saadiqa. Plus optymalne warunki do komfortowego odbioru muzyki. Czego chcieć więcej?

BilAL @ JAZZ CAFE. Londyn

Wizyta na londyńskim koncercie w Jazz Cafe przekonała mnie o tym, że nie ma dziś na światowej scenie soulowej bardziej charyzmatycznego i bezkompromisowego artysty, niż Bilal.

Jego twórczość przypomina o tym, że soul to nie tylko słodycz, ale również pot i łzy. Sceniczna osbowość Bilala w niczym nie ustępuje uznanym klasykom gatunku, takim jak Marvin Gaye, Curtis Mayfield, czy nawet Bob Marley, na którego sam muzyk się powołuje. W muzyce Bilala słychać nie tylko soul, ale również jazz, blues, a nawet rock. Zespół gra bez żadnych ograniczeń stylistycznych, a wszystko podporządkowane jest improwizacji nieobliczalnego wokalisty, za którym muzycy czujnie podążają. Rzadko mam okazję odnosić wrażenie, że obserwuję, jak tworzy się historia. To był właśnie jeden z tych momentów, dlatego też nie zapomnę go do końca życia.

Erykah Badu - Park Sowińskiego, Warszawa

Czwarty i być może najlepszy koncert królowej soulu w Polsce. Koncertowy skład Eryki wciąż ewoluuje i za każdym razem zaskakuje nas nowymi aranżacjami znanych utworów. Duchowe jam-session, które dalekie jest od odgrywania programu przygotowanego na daną trasę, jak robi to większość znanych zespołów. Do tego Thundercat na pierwszej linii frontu tuż obok Eryki i młody obiecujący wokalista Durand Bernarr w chórkach. Smakowite zakończenie lata, niezapomniane wrażenie.

Hawthorne Headhunters @ Warsoul Sessions, Powiększenie, Warszawa

Chyba nikt z nas nie spodziewał się takiej dawki emocji pewnego zimowego wieczoru w stołecznym Powiększeniu. To nawet nie był pełen koncert, a raczej prezentacja premierowych utworów z podkładem z komputera, ale co z tego? Coultrain i Black Spade zaskoczyli nas oryginalnością i szczerością przekazu, wykraczającą poza jakiekolwiek przyjęte normy. Prawdziwa sztuka znów rodzi się w piwnicach, podczas gdy listy przebojów ociekają złotym gównem. Dobrze, że mamy uszy otwarte;)

Dyskutuj

Według
MACEO
WYRO
Pierwszy dj rezydent klubu FILTRY. Po przeprowadzce do NYC pochłonięty przez czarne brzmienia i nowoczesną elektronikę. Absolwent RBMA. Wraz z Envee'm powołał do życia kolektyw Niewinni Czarodzieje. Jako Dziani Wąsacze prowadził kultową audycję w Radiostacji, obecnie zaprasza słuchaczy Radio Roxy w Kosmos. Jego ulubiona dziedzina to freestyle, czyli wolny styl dla otwartych umysłów. Idea ta przyświeca dowodzonemu przez Maceo cyklowi WARSOUL SESSIONS.

Warsoul