Choćby za samo spotkanie na szczycie (Mark Pritchard i Steve Spacek), "Out In The Streets" oraz sample z Sun Ry w "Light The Way"
Choćby tylko za samo "Come1" (cóż to za utwór!) oraz wąsy Travisa.
Nie tylko za "Northern Line" (choć za to nagranie niewątpliwie również). Także jako pokłon i nagroda za całą tegoroczną działalność firmy Keysound Recordings (sprawdźcie również świetny debiut pana Damu pt "Unity")
Choćby za "Intro", "New Map" oraz "Raconte-Moi Une Historie". W wersji jednopłytowej byłoby perfekcyjnie.
Chocby za "Burned Out" i nagranie tytułowe. Ciut słabszy materiał niż genialne "From Here We Go Sublime" sprzed lat czterech ale i tak Axel Wilnner "loopuje" aż miło.
Za grube rytmy, radosne wokalne eksplozje i przede wszystkim za Merrill Garbus.
Choćby za "I Follow" i inne świetne piosenki, za doskonałą produkcję oraz – chwilami - ścianę dźwięku niczym u Phila Spectora.
Choćby za świeżość, oryginalność oraz nieoczekiwane emocje.
Była Lykke Li, była Merrill Garbous, czas najwyższy na Annie Clark.
Przede wszystkim za imprezę! Jasne, arcydzieło to nie jest ale żadna inna płyta nie wprawiała mnie w tym roku w tak radośnie balangowy nastrój jak "Women's Studies". Juke, footwork, bashment, rave, new jack swing i R'n"B – solidnie wstrząśnięte, wymieszane i gotowe na podbój parkietu. Jest Chrissy, jest impreza.
WYTWÓRNIE ROKU 2011