2012! Tyle hałasu i tyle wyczekiwania, a muzycznie, nie powiem, lipa! Tu zawczasu przyznam się – przespałam większosc roku, z przyćmionym nasłuchem na nowości, więc szaleństw y bogactwa w tegorocznym podsumowaniu u mnie nie będzie. Jeno lekki smuteczek i nadzieja że już jak będziemy po drugiej stronie Nowej Ery, wszyscy Twórcy, Pieśniarze i Producenci się ockną, a muzyka zakwitnie w nowym wymiarze.
Rok zaczęłam dwoma kawałkami które jakże trafnie dotykają teraźniejszych frustracji ekonomiczno-spolecznych…
United Vibrations feat. Conrad the Scoundral – London Bridge (United Vibrations)
Add-2 – Cotton Fields (Add2Music)
…O tyle budujące, że jak widać i słychać w powyższych teledyskach, nie wszystka młodziez zmarnowana i potrafi wydać zaangazowany materiał rozpatrujący kwestie tego gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy. Kryzys, kryzys, bida, Euro siada i tak jak bez większych emocji się ten rok zacząl, tak sie kończy. Brakowało mi szlagierów i bangierów na miarę Martyn-owskiego „Vipera” i ubiegłorocznego wysypu solidnych albumów od SBTRKT’a czy Thundercata. Brakowało przytupu i grubych dzwiękowych jaj. Tu znow zrzucę na swoją ospałość w śledzeniu głębokich zakątkow undergroundu, ale mam wrażenie, że to etap przejściowy – dubstepy już zasuszone jak stara cebula, estetyka lat 90-tych już bardziej się panoszy, kto wie, może to własnie globalny stan rzeczy wpłynął na artystyczny zastój – zobaczymy czy 2013 przyniesie jakies npiękne brzmienia z chwytliwą nazwą gatunkową typu „modern deep”? Nic tylko czekać i nasłuchiwać nowości. Będzie dobrze.
No ale wrócę do spraw przyjemnych: ULUBIONOŚCI 2012.