2012 był rokiem polskiego rapu. Facebookowe strony artystów tego nurtu i ich materiały na YT wygrywają w rankingach dotyczących najbardziej zaangażowanych fanów czy ilości wyświetleń. Po kilku latach ciszy mainstreamowa prasa znowu zaczęła pisać dobre teksty na temat tej kultury (wystarczy wspomnieć o braciach Waglewskich w MaleManie, Łonie w Wysokich Obcasach czy grudniowym artykule w Przekroju. Doświadczeni wykonawcy, których pierwsze płyty nie przebiły się do szerszego grona odbiorców dostają teraz wydawniczą „drugą szansę” i radzą sobie z tym całkiem nieźle. Zaczęły otwierać się dodatkowe, pozamuzyczne szanse na pieniądze – marki w końcu zaczęły wykorzystywać artystów jako ambasadorów. Cieszy udział Abradaba i Fisza w wiosennej kampanii jednego z producentów piwa oraz autorskie programy Stasiaka na stronie operatora sieci komórkowej czy Tedego u producenta napojów energetycznych. *
Ale, ale! Przede wszystkim – to był bardzo dobry rok pod względem wydawniczym.
Kolejny rok z rzędu Łódź dała o sobie głośno znać. Pierwsze półrocze należało do Janka Gajdowicza, który pod pseudonimem Jan Wyga najpierw uderzył z bardzo mocną solówką, “wyga.co”, a później pojawił się gościnnie na płytach duetu Voskovy oraz Flinta. Pod koniec roku
głośno zrobiło się o Zeusie i jego kolejnej niesamowicie spójnej płycie, na której ciężko znaleźć słabe miejsca. Album “Zeus. Nie żyje” lekko przyćmił premierę innych zawodników z łódzkiego podwórka – Dwóch Sławów. Astek i Radosny to mistrzowie dwuznaczności i łamigłówek
językowych, więc nieznajomość “Nie wiem, nie orientuję się” ujmą na honorze być powinno.
To był także doskonały czas dla polskich producentów. Metro ze swoim “Antidotum 2” ponownie daje znać, że król brudnych i ociekających tłustym funkiem bitów jest tylko jeden. Choć na “Równonocy” zupełnie nie trafia do mnie wybór raperów, to przyznać muszę, że Donatan w
wybitny sposób połączył hiphopowe brzmienia z folkowym klimatem. Warto wspomnieć również “Wszystko jedno” Zjawina. Po tragicznej śmierci artysty, jego najbliźsi przyjaciele postanowili ukończyć jego tworzony na przestrzeni ostatnich lat projekt. Powstał niezwykle emocjonalny, przestrzenny i wielowymiarowy album, obok którego ciężko przejść obojętnie.
Poza rapowym podwórkiem działo się równie ciekawie! Na półki sklepowe trafił w końcu długo oczekiwany przeze mnie “3, 2, 1… !” Mamy Selity. Debiutancki krążek warszawiaków to fantastyczny miks cięższych brzmień z popowymi balladami, a całość oprawiona świetnie rapowanymi tekstami. Iza Lach wypłynęła na międzynarodowe wody za sprawą remiksu utworu Snoopa, co w efekcie doprowadziło do nagrania wspólnego mikstejpu “Off the wire” oraz kontraktem na pięć płyt. A U Know Me Records znów nie zawiodło, zasypując doskonałymi wydawnictwami m.in. od Sobury, Twardowskiego, En2aka czy Daniela Drumza.
Wychodząc poza granice naszego kraju… Dość. Posłuchajmy wspólnie trochę muzyki.
Jan Wyga – “wyga.co” (Embryo Records)
Zeus – “Zeus. Nie żyje” (Pierwszy Milion)
Dwa Sławy – “Nie wiem, nie orientuję się” (Embryo Records)
Metro – “Antidotum 2” (Queen Size Records)
Zjawin – “Wszystko jedno” (Jazz Sound)
Mama Selita – “3, 2, 1…!” (Aloha Entertainment)
Twardowski – “A soundtrack to growing up” (UKnowMe Records)
Daniel Drumz – “Sleepless state of mind” (UKnowMe Records)
Macklemore x Ryan Lewis – “The Heist” (Macklemore LLC)
C2C – “Tetra” (On And On Records)
Snoop Lion – “La La La (7”)”
(Tak, na serio lubię ten numer! Ta metamorfoza z psa w lwa bardzo mi odpowiada, a sam utwór okazuje się być koncertową petardą)
Major Lazer – “Free the universe” (Mad Descent)
* W akapicie celowo pominąłem “Jesteś Bogiem”, bo opisywana na
polskiej rap scenie sytuacja jest efektem wieloletniej pracy jej
reprezentantów, a nie chwilową modą wywołaną premierą
pseudobiograficznego filmu.